Pod adresem znalazłem informację o pracach nad walką z rakiem. Informacja pochodzi z 27 VIII 2007 i opisuje prace nad nową metodą walki z rakiem. Są granty, metoda ma być skuteczna i... wzbudza zainteresowanie świata medycznego. Przeczytałem z niedowierzaniem... czyżby wreszcie coś naprawdę godnego uwagi?
Moje zainteresowanie szybko minęło. Pacjentowi ma się wstrzykiwać metalowe nanocząsteczki, a następnie poddawać go promoieniowaniu elektromagnetycznemu, co rozgrzewa precyzyjnie określone, wybrane rejony ciała, tam gdzie są nanocząsteczki. Czyli metoda wymagająca kosztownego, jak sądzę, oprzyrządowania.
I klucz wyjaśniający zainteresowanie i granty przyznane metodzie... kuracja ma byc kosztowna - planowany dochód w granicach: 2,5 do 10 mld dolarów (domyślam się że w skali roku). Stary schemat - kuracja nie może być tania, interes pacjenta jest drugorzędny. Komu by się opłacało oferować tanią kurację? Tylko pacjentowi, ale kogo to obchodzi.
Pamiętamy co stało się ze skuteczną terapią Rife'a? Kto o niej w ogóle wie? Ale ona miała być tania.
Celem niniejszego tekstu nie jest zaprezentowanie szczegółów tej metody leczenia raka, znajdziesz ich trochę w tekście źródłowym, choć dużo za mało, aby samodzielnie skorzystać z tej metody; to jest niestety metoda ambulatoryjna. Nie wnikam też, czy metoda ta jest bardziej, czy mniej skuteczna niż szereg znacznie tańszych, możliwych do przeprowadzenia w domu kuracji na raka.
Informację tę zamieszczam dla potwierdzenia tezy, że główny nurt medycyny niestety interesuje się tylko bardzo kosztownymi metodami "walki" z rakiem.